№ 2 Z pamiętnika nieznanej blondynki
2007-08-25,
Paryż
Ja chyba zwariowałam!
Kocham Paryż. Niesamowite miejsce. Jestem tu dopiero trzy dni, a już musiałam
dokupić dwie ogromne walizki na ubrania. Gdy tylko mam wolne, kupuję, kupuję!
Owszem jest
konferencja, po osiem godzin dziennie. Głowa boli niemiłosiernie… ale zaraz przestaje,
gdy pomyślę o Louvrze. Nie mogę się przestać zachwycać. Gdy tam jestem, czuję
się, jakbym oglądała album rodzinny. Jakby te dzieła sztuki namalowano wczoraj,
a nie setki lat temu.
Jest ze mną Sean,
Dominika i Sławek,. Powoli tracę dla niego głowę. Działa na mnie jak magnes.
Codziennie po kolacji chodzimy tańczyć. W jego ramionach czuję się dosłownie
zniewolona.
Nie mam już siły
pisać, ale wiem, że ludzkie wspomnienia są ulotne.
Z jednej strony
powtarzam sobie, że to tylko emocje, najbardziej prymitywne z uczuć. Z drugiej
jednak… skąd mam wiedzieć, jak wygląda miłość? Może to właśnie to? Te
niebieskie oczy, które nie odrywają się ode mnie ani na moment? Tak długo
czekałam, żeby czuć coś takiego…
Konferencja kończy
się za równe 5 dni. Do tego czasu załaduję jeszcze kilka walizek z letnią i
jesienną kolekcją. Muszę tylko dobrze pomyśleć, gdzie to wszystko zawiozę, żeby
babcia nie dostała zawału.
Myślę, że czas
pomyśleć o domu. Mogłabym tam urządzić sobie ogromną garderobę. Póki co
wystarczy szafa wnękowa.
No nic. Czas
kończyć. Jest 16:15, a za 45 minut muszę być gotowa na kolację tylko we dwoje.
Muszę poszukać odpowiedniego stroju na tę okazję. Z tym akurat problemu nie
będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz